Zimowe dni lodowatego nieba
płatki śniegu roztańczone z wiatrem
Nie pytam o jutro
Sople zawieszone na gałęziach sosny
chłodne promienie zachodzącego słońca
Nie pytam o naszą przyszłość
Jeszcze czułe pocałunki
i szybko bijące serca
może starczy miłości
Nie pytam otoczona lękiem
W dolinie bieli i lodu cisza i spokój
jeszcze w nas bezmiar uczucia
lecz gdzieś tli się obawa i smutek
Nieruchomy krajobraz
wzniesiony nad doliną
Nie pytam bo znam odpowiedż
dusza krzyczy z bólu
niemą rozpaczą rozdarta
W zielonym splendorze wiosny
może w czerwonozłotym przepychu
jesiennych barw zapytam
i wtedy odejdę odarta z marzeń
w upalną noc
w diamentowe gwiazdy
Niebo czarne jak aksamit obejmie pamięć
i cichy płacz konającego serca