Z wytrwałością sadysty znęca się nade mną.
Już nie jest niespodziewany, więc
przychodzi oczekiwanie.
Z jego dokładnością można regulować oddechy zegarów,
godna mnicha skryby systematyczność i cierpliwość
zawstydzić zdolna kroplę wody, skruszyć skałę.
Co noc siada przy mnie i zadaje te same pytania:
jak ci się żyje, co nowego i jakie masz plany?
Kiedy narzekam – śmieje się;
kiedy jestem szczęśliwy – śmieje się
jeszcze głośniej.
A potem, z politowaniem, wali na odlew w twarz.
Tylko spójrz – mówi twardym głosem psychopaty –
T O ci się nie udało.
Zaraz potem w ułamku sekundy przewijają się obrazy
jakby z mojego życia, choć jakieś inne.
T O jest na samym końcu tunelu, w środku
jeszcze bardziej jasnego światła.