Dopóki tu nie przybyłem, myślałem,
że formy życia na twojej planecie
muszą być
inne.
Że dotyk smakuje inaczej,
że wzrok nie przytłacza,
że zapach nie rani jak oset,
że oddech nie wstrzymuje
i nie zabiera
tchnienia;
że idąc po trawie wybujałej jak sen,
jak sen, który się skończyć nie może,
nie może przestać się śnić, że błękit,
błękit prawdziwy nie fiolet, że role,
role się odmieniają przez przypadki,
przypadki przez czasy, a czasy
przez śmierć;
śmierć nie jest obca, a obca
jest myśl o obcej przyszłości,
ucieleśnia cielesność
wiatru.
Wiatr to przemieszczanie warstw powietrza.
Ziemia jest miększa od meduzy, szeleści
pod stopą zranioną o kamień.
Pod kamieniem tylko
to samo, co tutaj.
Wyjeżdżam.