Jesteśmy najpotworniejszym genem zgnilizny we Wszechświecie
ułomnością wypaczoną zarozumiałym bestialsko szpanem
banałem żałosnej prozy z poświatą mgieł z Neandertalczyka ognisk
gnidą z sierści absolutu szympansa co się ma za gwiazdę
pychy prostaczej intelektu zarozumiałych troglodytów ego…
co nie może być nawet bezwzględnym zerem
bo najprymitywniejsze zero jest na granicy czegoś co istnieje
a ty nawet nie możesz się ładnie uśmiechnąć
gdy stado mend z lumpów jarmarku twoich myśli obsiadło ci pióro
drwisz bełkotem z piękna i pięść dobru pokazujesz
bo dopadł cię zdegenerowany amok ludzkiej jażni pryszczowatości
wielka jak bagno koło chlewni świńska obłuda
dopada nieprzyjemnym zapachem żniwo twoich dążeń
bestia kwicząca ze słodkim uśmiechem i zawiścią w duszy
zwyrodniały snobistycznie bękart matactw w koronie bezkarności
kanalia posługująca się szatana wytrychem w bożych prawach
dziwka amoralna grająca krzykliwym i bezczelnym ryjem dziewicę
w obłędzie jurnych małp palących inkwizycyjny stos szlachetności
karykatura wielkich moralnie praw w cyrku teatralnym rozwiązłości
gdzie trwa spektakl potwornych świrów co mienią sie bogami
gnoją szyderstwem zwyrodnialca wyziewu genialną duchowość
wyrzucają z kołyski cudownych dążeń jak kukułka świętą prawdę
a kołyszą w przeklętych szarlatanów i katów ramionach
upiory wścieklizny obłędem jak rozpalonym żelazem dotknięte
wesołe i pulchne belzebuby – przyszłego życia gady i potwory
co już nigdy zbok źle ucywilizowany nie rzuci grosza biedakowi
na młode dziecko z ulicy naćpana w domu normalnym matka nie czeka
gdzie znikł – biały obrus – znak krzyża na czole i chlebie – kwiaty
bo żebrak dla żartów przez młodych skopany – opluty – podpalony
a młoda bezbronna i biedna – choć dobra jak chleb święty dziewczyna
w agencji – przy autostradzie – lub w burdelu…
W agencji – przy autostradzie – w burdelu
Dodaj komentarz