Pamiętam, że kiedy pierwszy raz ujrzałem na drodze do naszego zamku rozpędzony dyliżans z kotłem na miejscu woźnicy, krowa, którą żem akurat pędził do obory, rykła tak przeraźliwie, jakby się co stało.
A to tylko mój pan wracał z nowym nabytkiem z Londynu. Osobliwy ten wehikuł nie tylko bydlę zagonił pod dach, ale i mnie zmusił do wspinaczki na drzewo, bez co przez długi czas nie dawałem się namówić na zejście. Dopiero nocą zlazłem z gruszki i powolutku podpełzłem do dziwa.
Przytoczyłem wspomnienie mojego prakuzyna z Anglii, dalekiego krewnego z czasów tak odległych, że nawet ja nie pamiętam, czy istniały naprawdę. Ale były, czy nie były, jedno jest pewne: pierwsze samochody budziły sensację. Bo jakże? Skrzynka bez konia, za to z imbrykiem gwiżdżącym jak stado opętanych? Poza tym nieludzki hałas i zabójcza prędkość do czterech mil na godzinę! Podobno mógł pędzić szybciej, ale wyszła ustawa, że z uwagi na popłoch wśród niezmotoryzowanych, a idących na piechtę gościńcem, przed czajnikiem poleci lokaj z chorągwią i będzie ostrzegał przed niebezpieczeństwem.
Takie były genezy Pendolino i kto wie, czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy się zatrzymali na wasągowym etapie.
I z przerażeniem odkryłem: nauczono mnie zachwytu nad ulepszaniem swojego elektronicznego istnienia, znerwicowanych oczekiwań na towarzyszące mu, techniczne nowinki, pędu do matołkowatej postępowości!
Tum się rozmarzył: ech, gdyby nie było komórek, telewizji, atomówek, cybernetycznej pajęczyny i innych kamer w rzyci! Do Australii jechało by się z pół roku, a z powrotem, to ze dwa. O Marksie, Leninie i pomniejszych Putinach nie byłoby wzmianek. Nie trapiłaby mnie informacyjne chaosy i natłoki zbędnych wrażeń, powierzchowne rozumienie świata, podejmowanie i porzucanie chwilowych zadań, szybka nuda i dekoncentracja, ta programowa niemożność skupienia uwagi przez dłuższy czas, nie doskwierałby mi przymus pogoni za coraz to nowszymi wrażeniami, nie chciałbym być wielozadaniowym, wielofunkcyjnym połykaczem doznań, a wolałbym być wczorajszym człowiekiem!
Lecz co rychlej wycofałem się z niewczesnych marzeń, bo uświadomiłem sobie, że w takim razie i mnie by nie było!