Dzisiaj jestem

Jezus znalazł swojego brata Judę na skraju urwiska tuż za gajem. Ziemia była wypalona, dolinę spowijał całun gorącego powietrza. W lekkim wietrze unosiły się drobiny lepkiego, żółtego pyłu.
Twarz Iszkarioty była posępna,zamyślona. Jezus usiadł obok Judy, ujął jego dłonie.
– Co Cię martwi, bracie? – zapytał.
Juda westchnął i pokręcił tylko głową.
– Tak musi być, bracie, dobrze o tym wiesz.
– Prosisz mnie o zbyt wiele, Jezusie. – Łamiącym się głosem Juda Iszkariota próbował odwieść Nazareńczyka od jego konceptu. – Wiesz przecież, że nikt w tej ziemi nie zrozumie takiego postępku. Skazujesz mnie na śmierć i wieczną hańbę.
Jezus milczał przez chwilę wpatrując się w odległe, majaczące za horyzontem góry. Zgarnął w dłonie trochę piasku, po czym otwierając je pozwolił, aby wiatr zabrał z nich żółtą mgiełkę.
– Widzisz, bracie, ta ziemia potrzebuje wody. Wszystko co znamy potrzebuje wody. Ludzie tutaj, w Judei, w Nazarecie, w Jerozolimie, nawet w Rzymie potrzebują wody. I wiesz, że moja krew, kiedy wsiąknie w tę ziemię użyźni wszystko. I nie będzie już strachu, bowiem ludzie zrozumieją, że wolą Ojca jest, aby wyrzekli się strachu. I będą wolni jeśli pokochają Ojca i uwierzą w to, co dla nas jest takie proste. A kiedy będą płakać, będą to łzy zbliżające ich do mnie. Dlatego moje serce płacze i dlatego i Ty, bracie, zapłaczesz razem ze mną.
– Dlaczego ja? Dlaczego nie wybrałeś kogoś innego? Masz przecież tylu do wyboru: Piotr, Łukasz…
– Przewyższysz ich wszystkich. Bowiem złożysz w ofierze człowieka, który mnie okrywa.
– Ale to ja będę przeklęty, nie Ty.
– Wkrótce dołączysz do mnie. Bo takie jest przeznaczenie. I nie wiem kto z nas dwóch więcej zrobi dla tej ziemi – ja, który odkupię jej winy, czy Ty, który mnie wydasz w ręce Sanhedrynu.
Iszkariota wstał gwałtownie, podniósł z ziemi podróżny tobołek. Stał przez chwilę tyłem do Jezusa, po czym nie odwracając się powiedział tylko: – Bądź przeklęty, bracie, bo i ja będę przeklęty.
Potem odszedł.

Ziemia u podnóża urwiska jest nadal żółta i wysuszona, ślady stóp zatarł wiatr, tamte wydarzenia uśpiono w watykańskich lochach. I kiedy dzisiaj czytam te dzieje, których się wyrzekliśmy jakże inaczej odczytuję świadectwa i proroctwa, jakże inaczej brzmią w ustach Łucji tajemnice fatimskie. Dzisiaj, kiedy wiem że jestem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *