Poeta, prozaik, twórca jakiegokolwiek formatu i w jakimkolwiek gatunku, nie może być człowiekiem cichym, nie powinien siedzieć jak mysz pod miotłą, bo jego obowiązkiem jest REAKCJA. Natychmiastowa odpowiedź na zło, [...]
Wstęp
Razem z upływem lat coraz chętniej wracam myślą do tamtych chwil, gdy żyłem odseparowany od dzisiejszych trosk. Przedtem, zanurzony w kolorowych reminiscencjach, utkany z niegdysiejszych marzeń, mogę teraz wyławiać z pamięci widma odległego dzieciństwa; roziskrzone i natarczywe przypominają mi, że warto ulec pierwszym porywom zasychającego serca, wczesnym odruchom naturalnej żywiołowości, poddać się [...]
Ciszej i ciemniej. Wciąż i wciąż.
Rzeczy obędą się beze mnie.
Krzyczy w środku, tak, żeby nie bolało,
a boli. Zaciskam powieki.
Tak już zostaną jak legły,
w bezsilnej chwili rzucone kamienie,
tak między nimi wystrzelą osty i pokrzywy.
W powietrzu jest jakiś brak powietrza
i we mnie aboslutny brak miejsca,
w którym mógłbym się położyć
i usnąć.
Ty jesteś moim synem,
Ja Cię dziś zrodzilem.
Ja jestem twoją drogą,
Ty jesteś moim synem.
Noc rozerwałem światłem,
Dzień zasklepiłem niebem.
Odszedłem z ptaków śpiewem,
Nie byłem pewien.
Z dwóch drągów powóz twój
Na Czaszkę wiózł Cię byś potem
Uniósł tam wzro
Wszyscy byli sprawiedliwi.
Chłodne oko kamery zapowiadało egzekucję,
na którą zgodę wydaliśmy już dawno.
Podobnie dla katów - daliśmy im przyzwolenie,
miłosiernie rozgrzeszyliśmy tak,
jak skazaliśmy sprawiedliwie.
W ogóle sprawiedliwość to kluczowe pojęcie.
Nie ma co brudzi
Ciszej i ciemniej. Wciąż i wciąż.
Rzeczy obędą się beze mnie.
Krzyczy w środku, tak, żeby nie bolało,
a boli. Zaciskam powieki.
Tak już zostaną jak legły,
w bezsilnej chwili rzucone kamienie,
tak między nimi wystrzelą osty i pokrzywy.
W powietrzu jest jakiś brak powietrza
i
Przyszło mi umrzeć, bo los tak chciał.
Los, który we własne ręce. Sprawy
są dziś ulotne. Gaz, płomień co zgasł -
księżyc w nowiu, nic więcej.
Złego się nie ulęknę,
nie klęknę, nie jęknę.
Nadszedł czas. Miało być tak pięknie
i jest. Taki ciepły ten wieczór.
Odejdę od lustra
stanę w ciszy
Rozjaśnię mrok
pachnącą różą
przywołam twój cień
Rozpędzoną miłość
przygarnę
Zatrzymam się dla ciebie
i znajdę swój świat
Genialny maestro od piętnowania sytuacyjnego absurdu, Mikołaj Gogol, bystry obserwator ludzkich przywar, zalecał robienie durnia z tego, kto robi durnia z nas. Zalecał też śmiech, bo tylko śmiech pozwala nam na zachowanie resztek rozsądku. Nie pusty i grubo ciosany, i nie wulgarny, ale m
Nie ulega wątpliwości, że łatwiej dziś spotkać piszącego niż czytającego, o czym wiele razy już wspominałam. Teoretycznie więc piszący powinien skakać z radości, gdy ktoś jego dzieło raczy choćby przekartkować. A jeśli już trafi się ktoś, kto poświęci czas, by wyrazić swe
Nie wiem, lub, jeśli wolisz, niezupełnie wiem
co to jest ta cała sztuka. Jak koronka,
jak falbanka, jak postronek dla myszy,
kaganiec rzeczywistości?
Nic już nie wiem, choć obiecałeś,
że te sprawy nie będą mi obce, że te sprawy
potoczą się same, bo dane
mi było poznać pa
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Totalna samotność
odbija się echem
po ścianach mojego serca
Idę wciąż pod górę
szukam słów modlitwy
by dotrzeć na szczyt
atakowana przez demony
pragnę dobra
Nie widzę sensu wizji
kochającego Ojca
na polu pełnym
jadowitych skorpionów
Chcę
nieumiejętność przyjmowania śmierci
nie mieszczę się między białą różą i ciasną bluzką
którą mam ochotę podrapać za nagłe sczernienie -
drażni koronka pod szyją i ciężkość przeciwsłonecznych
chociaż światła nie ma a zasłona nie zobaczę pozorna
wczoraj przyjaci
Gdzie ta cała mądrość, wiedza życiowa?
Brud za paznokciem, poranny oddech.
Wszystkiego brak, lecz brak wszystkiego,
to nic w porównaniu ze wszystkim wszystkiego
utraconym, lub
brakiem braków.
Wyhoduję cień na ścianie po twoim odejściu,
będę uprawiał twój zapach i ślad na dyw
Dzielę się. Jestem tu i tam.
Słowem i zdjęciem. Każdą czynnością i miejscem.
Dzielę się. Udzielam.
Spektakularne rozmnażają się jak drożdże.
Z zaczynu kliknięć, z rozczynu monitorów,
tabletów, smartfonów.
Z oczu do oczu, z ust do ust, z rąk do rąk.
Kumuluję się.
B
Romeo przelizuje się z Julią.
Potem dwa razy: w usta i w kapotkę.
Nie będzie z tego śmierci,
ale fun jak najbardziej.
Pijany Szekspir gryzie klawiaturę.
Może chociaż Ofelia umrze grzecznie
w przydomowym bajorze?
Świeca, która krąży dookoła ćmy
oświetla zawsze tylko fragment.
Z rzucanych cieni i nikłych konturów
wysnuwam dość niepewne wnioski:
oto czułek, a to zarys skrzydła,
to trochę jaśniejsze zaś, jakby
chciało się przyznać do bycia
w niebycie.
Pod tekstami omawiającymi twórczość Szymborskiej, poetki rozpoznawalnej na świecie, cenionej za głębię i zaskakującą precyzję sformułowań, wydawanej w milionach egzemplarzy, znajdowałem koszmarne wybroczyny internetowej myśli w rodzaju: „ale płytka nędza! Ja takie bzdety piszę w
Oddalają się od siebie. Planety
unikną zderzenia. Niepotrzebne
będą się od teraz poruszać niezależnie.
Przez chwilę były zbieżne, krzyżowały się
ich ramiona, nogi, zespalały masy,
rytmizowały pływy.
Teraz oddalają się od siebie.
I nie są już zamieszkałe
przez mi
Spójrzcie, jak nam skarlała,
jak niewiele znaczy
w naszych czasach miłość.
Jak lekko bierze za wieczność chwilę.
Jakie to łatwe dla niej - upaść, broczyć.
Nie jest jak inne uczucia.
Jeśli się budzi, to tylko w obłędzie,
lecz nigdy na trwałe.
Wierność nie wierność -
Jeszcze nie składamy broni, bawimy się
życiem. Godziną złotą, magicznym światłem,
dopiero kiedy noc - samotne żagle, z szuwarów port
będzie ich ukryciem.
Wiatry nad wodą i wyżyny fal, łupiny orzecha,
my w nich stojąc - chcialoby się nie kłaniać
wodnym słojom, chciałoby
Kamień na kamieniu, echa ech,
taki tu spokój, w ciszy grzech.
Pada deszcz. Rozerwane bunkry
są bardzo gotyckie. Był tutaj Bóg?
Inną miał ojczyznę?
Wilcze łyko, nowe drzewa,
mokną turyści. Śpią w pustych salach
tylko stare liście?
Podziwiajcie bliznę lasu,
piramidy
z cyklu "Rozwiewa wiatr"
Codziennie przemierzasz
ścieżki życia
te same drogi
poplątane ulice
kamienne schody
Wędrujesz donikąd
patrząc pod stopy
jak krwawią
czerwienią letnich
maków
Drażniące słowa
wystukują rytm
twej wędrówce
,, Z prochu powstałeś ''
Kim jes
Kilka przydatnych informacji dla zrozumienia jacy ludzie kreują nam rzeczywistość...
Spin – pejoratywne określenie w socjotechnice (public relations) mocno zniekształconego portretu rzeczywistości na czyjąś korzyść, w związku z jakimś wydarzeniem lub sytuacją, którego głównym ce
Szczerzą zęby, toczą pianę z pyska.
Jedna za drugą czernią się godziny.
Już nad nimi unoszą się dymy,
już za nimi mrą pogorzeliska.
Pożerają swoje dzieci, wnuki,
po sekundach znikają minuty.
Nie uratuje się żaden dzień, miesiąc,
nie wybaczy tygodniowi rok, dekadzie
wiecz
Kiedy nie mam ochoty
na bagienne rozmyślania
zabieram się za nie właśnie
Wtedy wychodzą mi najlepiej
wtedy moje rzewne wspomnienia
są jak najbardziej wyraziste
wtedy otwieram okno z chłodną ciemnością
i wyobraźnię na pół pełny max
rozsiadam się do strojenia głębinowych mi
Uważam, że kiedyś było bardziej cacy. Nic mi się nie chciało i nikt się nie czepiał. Teraz jednak nie tyle lubię uczestniczyć w życiu, co patrzeć, jak innym się ono kręci, bardziej słuchać z niego reportaży, niż brać w nim udział, puszczać się na myślenie o tym, czego nie
Z włóczęgi, z beztroskiego szwendania się po nieznanym świecie, po wędrówkach przez egzotyczne grajdołki, sterany przygodami w stylu Indiany Jonesa, wrócił do Matyldy, jednak zastał w jej domu nie to, co zostawił; ujrzał ludzi, których przedtem nie widział, zobaczył twarze uśmiech
Werdykt jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Złoty Środek Poezji"
na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2010
pod patronatem Dwumiesięcznika Literackiego "TOPOS"
Jury VII Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Złoty Środek Poezji" na najlepszy poetycki debiut książkow
Miałem sześć, może siedem lat, ale pamiętam - z wyrzutem wypowiedziane słowa. Były ciche, jakby niestosowne w swojej wymowie i znaczeniu. Może były niewłaściwe w kontekście sąsiedztwa? Tego nie pamiętam, mogę jedynie się domyślać.
- Nawet umrzeć w spokoju nie pozwolą.
Leża
Zdawało mi się, że śnię sen żałobny.
Do drzwi zapukał cień. Na dzień dobry
wdarł się, rozłożył, na lampie zwiesił chałat.
Bez słowa wyjaśnienia, bez cienia wątpliwości,
uczepił się myśli, omotał czasy przyszłe,
tak się rozgościł, jakby wpadł z wizytą
przyjaci
Obudziłeś ze snu radość
jednym pocałunkiem dotykiem
pomogłeś uwierzyć w siebie
stworzyłeś mi nową religię
nauczyłeś mnie jak być sobą
z tym całym bagażem mych wad
poprowadziłeś mnie za rękę
w tak zupełnie nowy dla mnie świat
oddałeś mi cząsteczkę siebie
doś
Wyhodowała sobie pustynię, której nikt nie czyta -
skorpion i gorzkie słońce, piasek w kolorze miodu,
niedomknięcie powiek, chłód zachodu, noc czarniejsza
niż ciemność - wokół pusto, nawet śladu dzieciństwa.
Jeszcze będzie próbowała słoną wodą podlewać ostatnie na
Za chwilę wszystko będzie proste.
Już prawie się zatrzymało.
Ona go trzyma za rękę. Za chwilę
już tylko ciało.
Ona będzie przez chwilę jeszcze,
ale go zabiorą. Powietrze zostanie
tym samym, ale nie oddechem.
Coś się zatrzyma, coś się nie zatrzyma.
Ojciec, córka. Godzina
Pragniemy Wam podziękować za odpowiedzi i komentarze. Niezmiernie nas ucieszyły, bo dzięki temu akcja zatacza coraz szersze kręgi. Na dotychczasowe, pojedyncze e-maile nie było odzewu, może więc teraz będzie. W sprawę zaangażowała się KRYTYKA LITERACKA, Portal Pisarski, Nowy Ekran i Lep
Jeszcze zobaczę
białe kości brzóz, kapiące krople wiśni,
jeszcze utopię w żółtych wodach kaczeńców
zdumioną łąkę lęków.
Jeszcze zobaczę
tęskniący konwój chmur, przecinki wron,
jeszcze się na świat nagapię, na cudów cud,
na zapas,
nim przyjdzie nów.
Here I am.
Will you send me an angel?
Naga maluje paznokcie u nóg.
Przygotowuje siebie i łóżko.
Nakłada balsam z tropikalnych owoców,
zdejmuje warstwę ochronną wątpliwości.
Nie rozbiera z sukienki nadziei i wiary,
nie zdejmuje z miłości woalki i halki.
Raczej zdziera pokłady w
Że dom na przedmieściu nudnym i spokojnym,
że przystrzyżony trawnik, na nim maszt, i flaga,
że bielony parkan, za nim pies i platan,
że na podjeździe van, rower, zabawka,
że huśtawka wprawiona w kołysaniu wiatrem
z nad oceanu niebieskiego, jak niebo nad miastem,
że nic się nie zd
Gdybym chciał się zabić, czy wybrałbym skończoną
przez obojętną objętość filolki zawartość,
czy może, wbrew kolorom błękitnemu i różowemu,
coś bardziej, lub mniej więcej zbliżonego do czerwieni?
A może decyzja, którą niewątpliwie
z zupełnie lekkim sercem, lecz cięż
Dwa piętra nade mną mieszkały trzy siostry, zaś piętro wyżej już nie pamiętam.
To znaczy - pamiętam... To znaczy - tak mi się zdaje.
Trzy siostry były urodzone tak, że najstarsza była ode mnie starsza o dziesięć miesięcy, a najmłodsza była młodsza pewnie z jakieś cztery lata.
Do największych hitów tego reżysera
zaliczyć można takie dzieła jak Zwierzenia zwierząt,
Ekspansja zieleni, pełen uroku Błękitne i białe,
czy owiany tajemnicą obraz Płynność i stałość.
Od wieków jednak z bezwzględnym podziwem
możemy oglądać serial o fabule tak skondenso
Przeptaszenie stało się ciałem; na dzień dzisiejszy jest nas dziesięć, no, może dwadzieścia miliardów z hakiem i całym pogłowiem obijamy się na drzewach. Natomiast na dzień wczorajszy było nas, średnio licząc, ze dwa razy mniej.
Poprzednio nie mogliśmy swobodnie drzeć mordy, b
W twoim ogrodzie złote kaczeńce
dawno straciły swój blask
zwiędłe liście zwróciły ku słońcu
w ostatnim geście pożegnania
wiosennej ciszy
Rozsypały się drobne płatki
na soczyste trawy
skonały żółte refleksy
niespełnionych marzeń
Tak właśnie umiera nadzieja
Prz
Każdy z nas powinien zrewidować swoje myślenie. O sobie, o innych, o innych na swoim tle. Na tle swoich doznań i potrzeb. Powinien zrezygnować z tego, co jest dla niego nieosiągalne, pogodzić się z nieuchronnie postępującymi zmianami, lecz winien pogodzić się z nimi w ten sposób, by to,
Do właściwego odczytania twórczości autora konieczne jest poznanie jego biografii, bo wszystko, co literat pisze w swoim utworze, jest elementem jego życia, fragmentem jego doświadczeń, pryzmatem i filtrem pozwalającym mu na specyficzne spoglądanie na świat. Biografia pozwala zrozu
obserwacja
Niebo o świcie jest błękitne.
Najpierw słychać ptaki, po chwili
przejeżdżającą śmieciarę.
Przybywa godzin i śmieci.
Aż po noc.
Niebo w nocy jest czarne.
Najpierw jest szare, ale po chwili
zupełnie czarne.
Przybywa godzin i gwiazd.
Dziecko nie ma już siły. Kobiety nie płaczą.
Noc jest zimna. Zostaniemy w tym lesie,
z dala od Rahjanu.
W nocy, w której nie ma Allaha,
w nocy dalekiej od Mekki,
w nocy bez księżyca,
z daleka od świtu.
Zamkniemy oczy i może głosem wilków
pomodli się nad nami, obcymi,
obca zi
Tu chłopiec zrywa truskawki, a ty się uśmiechasz.
A tutaj sami - jeszcze nie walczymy.
Ufnie patrzysz przed siebie, gdy niezdarnie
ręką osłaniam oczy przed słońcem.
Rozgrzani czerwcem, wtapiamy się w zieleń.
Twarze wciąż jasne, a chciwi przyszłego
wierzymy w kolejne skrzydła.
Dopóki tu nie przybyłem, myślałem,
że formy życia na twojej planecie
muszą być
inne.
Że dotyk smakuje inaczej,
że wzrok nie przytłacza,
że zapach nie rani jak oset,
że oddech nie wstrzymuje
i nie zabiera
tchnienia;
że idąc po trawie wybujałej jak sen,
jak sen, który
Żyję prawie. Nikomu nie wchodzę z butami za skórę.
Przechodzę na drugą stronę, kiedy się da ustępuję,
kiedy robi się zbyt ciasno, wtapiam się w ścianę.
Nie potrzebuję zbyt wiele miejsca, więc nie jest to kłopotliwe.
Nad wyraz rzadko zatruwam powietrze,
najczęściej bywam nieo
Dziura po murze, umarłe żurawie,
wyblakła czerwień, nowe i stare twarze.
Zatem mamy co świętować.
Pieśń tylko nie chce się śpiewać,
a wiara przestała dojrzewać.
W archiwach jedynie i w muzeach
jest pewien spokój o przyszłość.
Na ścianie ktoś sprayem wydrapał
Quo vadi
Wyrosłem z torfu, tuż na skraju lasu.
Strach przed jesienią, kiedy palą trawy,
wymaga czasu, żeby go okiełznać,
żeby stać się drzewem - dużej dozy szczęścia.
Więc palą trawy i dym snuje drogi
w odległej ziemi. Mgła przedwieczorna
wygładza cień ostry, powietrze
kołysze bu
Dbasz o siebie, o swój wygląd, ciało?
Chodzisz na siłownię, pakujesz, łykasz sterydy?
Jesteś dumny z posiadanych metek, emblematów?
Bywasz w modnych miejscach i tam, gdzie potrzeba?
Znasz tych wszystkich ważnych i oni cię znają?
Golisz tors i nogi, kremujesz się rano?
Jesteś zadow
Łzy
Bajka dla Dagny
W raju
Ananke, cz.1
Prochowiec
Błękitne Anioły
List znaleziony na plaży
Między piętrami
Exodus
Wybory
Fala kulminacyjna
Wiosenne wody
Północne wejście
Westalka
Bip, bip
Dzisiaj jestem
Pamiętam chłopca
Zielona pieczę
Gdybym przekroczył cienką, czerwoną linię,
oddzieliłbymy grubą kreską mnie, którym jestem,
ode mnie, którym mógłbym być.
Ale nie ma żadnej lini i żadnej kreski.
Jest tylko okrąg, a ja - niedoskonały,
lub doskonały przez to -
sam nie wiem, czy się poruszam po nim,
czy tkwi
Wstęp
Z omszałej pamięci wyłaniają się fragmenty śpiewanych przemyśleń. Krótkich, celnych i spuentowanych po mistrzowsku. Pierwsza z brzegu piosenka, "RÓBMY SWOJE", druga, BALLADA O DZIKIM ZACHODZIE - wyznaczają szlak moich wędrówek przez czas.
Dyktat
Nie chcę być obsadzany w roli
Wzór to wzór. Stosuj się stosuj.
Masz być okrągły i będziesz okrągły.
Masz, mieć wykładnię swego losu
i będziesz miał bo to tryb ciągły.
I spełniasz funkcję i będziesz w silni
i sam od siebie się uniewinnisz.
A pod oknem jakiś wariat
śpiewa pieśń nad pieśniami.
Że
Jego wschody i jego upadki, i zachody słońca
i wszystkie przypadki choroby, lęki, odczuwanie
piękna, i jego moc i niemoc, i ziemia przeklęta,
i jego konto w banku, i grosz pod poduszką
ujęte w epitafium uczucie bliskich i podziw dalekich -
tutaj spoczywa, w wydmuszce, w puszce, w tej
i
Brzydcy ludzie zdejmują ze ścian lustra.
W ich miejsce wieszają wizerunki świętych
celebrytów. Przez jakiś czas jest dobrze.
Sycą spragnione piękna oczy tym obrazem.
Kiedy z czasem, z powodu na przykład wilgoci,
obrazy tracą na swoim uroku, kiedy
powiedzmy, że wychodzą na jaw
n
Wynik braku wyobraźni będzie mi towarzyszył do sądnego dnia. I choć niekiedy zdarza mi się o nim zapomnieć, to przecież i tak, bez podpowiadania wiem, co jest, a co się nie znajduje w moim zasięgu: księżyc dalej flirtuje z wodą, odpycha ją i unosi, plamy na słońcu są jak p
Bo krąg światła, bo ćma co raz bliżej -
ulatujemy w skończone przestworze.
Co nas oświetliło, co nas spala w locie,
a czym w cieniu będąc i jakim przezroczem
staliśmy się przez lata?
Kruchym szkiełkiem, witrażem, jednym krótkim błyskiem,
czy zatrzymanym na dłużej odbiciem
Fale papieru, obwolut, okładek,
wszystko złożone z molekuł liter.
Rozbijają się każda z osobnym dźwiękiem.
Pośrodku my, otoczaki, łagodniejemy.
Mniej jest pęknięć, chropowatości,
więcej znaczeń.
Czasami tylko jakiś autor ręką dziecka
rzuca raz jednym, raz drugim
po gła
Nie zejść ze sceny, choć czasem kabaret,
rzadziej zdziwienie szczere i ból szczery.
Świat błaznów ma błazeństwa swoje
za sztukę. Sztuka ma błaznów za swoją podporę.
Być przez chwilę kimś innym, kimś kto nigdy
nie żył? Otworzyć oczy i stać się Piłatem,
czy być Piłate
Wszyscy są samotni i to nas łączy.
Wiązania związków wielokrotnie złożonych
we wspólnym pierwiastku, który występuje
w całym znanym wszechświecie i
poza nim -
dwójmrok światła.
Niby nic, a przecież i ty wiesz
o co chodzi.
Wyrzekam się siebie.
To niewielkie wyrzeczenie.
Znaczę przecież tyle, ile ślad na plaży.
Potem przychodzi fala
uniesienia.
Znowu chcę, znowu piętnuję sobą
ciebie.
I już mnie nie ma w tej bajce.
Potem następują przypisy,
z których jasno wynika brak zrozumienia
istoty.
Wszyscy moi żywi krewni robią
wszystkie te rzeczy żywych.
Tyle, że na zdjęciach.
Robię zdjęcia.
Sobie.
Kadruję się w miarę
precyzyjnie.
Dołączam się do albumu.
Wszystkie wiersze Rosy McArthur są o miłości.
Ona ma na imię Rosa, on Arthur, a w ogrodzie
kwitną tylko róże. Najpiękniejsze nieba
opisuje w Kwietniu, najmroźniejsze zimy
w strofie wystruganej jak wariatka z gliny:
Na imię mi niebyt, odkąd Ciebie nie ma.
Poszedłeś na wojnę, a t
Trzeba było wejść na najwyższy szczyt,
by z najwyższej góry móc zobaczyć
ogrom rzeczy, najprawdziwszą potęgę.
Albo zapatrzyć się na pejzaż za oknem
na A2 gdzieś pod Łodzią;
albo zamknąwszy oczy spojrzeć do wewnątrz.
Tam, gdzie otwierają się drzwi
na drugą stronę;
Zabij mnie bólu, lub pozwól oszaleć, by
z bólu bez bólu żyć!
Świat mi odebrał to, czego nie dał,
co dałeś Ty.
Wolę świata światu przypiszę, by
w Ciebie nie wątpić i jakoś z Tobą,
jakoś w tym braku, pustce, w skorupce,
w tym wszystkim, resztę dni...
A jeśli świat
To nie Termopile i nie trzystu mężów
na wieczność jak skała,
w kamieniu na wieki,
lecz zwykły ja z piasku
i z kurzu, i z puchu,
jeden nad jednymi
jak księżyc nad światem.
Odchodzi mój cień powoli po skale,
idzie przez ulicę, po murze i dalej.
I niknie na słońcu, płowieje i
My, młodzi chłopcy w zaciasnych regułach,
wychodzący na spacer w bezdroża, ostępy,
mieliśmy swoje gwiazdy i swoje legiony,
kiedyśmy podbijali wszechświat niedostępny.
Mieliśmy zmysł ostry i scyzoryk tępy,
który ostrzyliśmy co dzień by nim w jakimś drzewie
na wieczność, na ch
a ja panie Ludwiku
piórem skrobię czasem
po papierze
i powiem panu
tak całkiem szczerze
że radochę mam z tego niezmierną
gdy obrazek spod pióra się kładzie
obrazek ulicy
świata
albo łąki z motylami
a ja na niego patrzę
i siorbię sobie kawę z koniakiem
do smaku
b
...a między tobą
i dzisiejszym mną
huczące milczenie
kaskadami trwa...
Urabia nas pewność
calutka z niczego
Rozgdakane myśli
w połowicznych snach
W zawiłości dnia
i pomroce lat
kurzy się pył
niesiony do gwiazd
i śpiewa gdzieś
i wokoło jest
jak dom
jak Ty
jak już n
Zaczyna się od wejścia; im dalej, tym ciemniej.
Nawet świadomość tego, co powiesz,
nie łagodzi w niczym narastającego gniewu.
Więc za drzwiami jest korytarz
z pokojami po obu stronach. Drzwi do nich
pozamykane, każdy to tajemnica.
Pod jednymi struga światła. Wyraźnie po cieniu
w
z cyklu "Kreolskie pieśni"
Pospadały moje łzy
na lustro wody
rozbiły fale
rozpuściły swoje tony
Gorzką nutą
zaśpiewało morze
Mewa złodziejka
zabrała smutek
z mych oczu
Więc jak mam tęsknić
Za tobą
Czy ma być gładka, czy w dotyku szorstka,
poryta dłutem, szlifowana długo?
Siedzą dwie skały zapatrzone w siebie:
kamień wciąż nie wie w co wnet się przemieni,
on, zamyślony, dobiera starannie
narzędzia, formę, pierwszy zarys kształtu.
Wkrótce uderzy i wtedy się stanie
nad
Jeżeli nastąpi sezon na wrażliwe odbiory
będę jak jasna cholera
uczynny wnikliwy nasiąkły braterstwem
Lecz jest jak jest i czekam
na inną dekorację
nowe wdzianko
do przespania lepszych czasów
Za posępną zasłoną znanego pragnienia
wtulony w barłóg
czekam na przyjście dawki swoich zwidów
wsłuchując się w jęki zegara
rytm grozy wskazówek
budząc się do wciąż tych samych urojeń
Słyszę uparcie swoje umykanie
szmer sekund za ścianą
skrzypienie okiennic
wiatr
z cyklu "Bez litości"
Nie zakłócaj spokoju
podziemnych Bogów
bo utną ci głowę
Zatopiony w kauczuku
bez dotyku ziemi
rozegrasz ostatnią bitwę
We Wszechświecie Majów
nie ma zasad dobroci
ucieleśnionych duchów
W klasyce śmierci
nie ma porozumienia
Jest zmysłowy taniec
Rodzina, jej oblicza. Na co dzień i od święta. W trakcie okazjonalnych odwiedzin, przy zastawionym stole, podczas drinkujących zwierzeń, podczas naskórkowych rozmów. Ludzie przybywający z odległych stron, opowiadający o zdarzeniach wysupłanych z przeszłości, jakieś zapodziane anegdot
Ciało nie odpowiada na pytania.
Ciało nie spełnia życzeń mózgu.
Ciało żyje w swoim własnym ciele
niewrażliwym na knowania umysłu.
Jest niezależne i wytrwałe
w swoim dążeniu do cielesności.
Możesz mu wydać rozkaz, możesz
je prosić - ono wie swoje.
Wyżej dupy nie podskoc
Im bliżej źródła światła,
tym cień staje się większy.
Nie chce się śpiewać ta piosenka,
która ma suknię w czarne groszki,
nie chce się nucić ta melodia,
ani w całości, ani troszkę.
Jak zwykle wstałem, zmyłem snu
ostatnie resztki z ócz kącika,
włożyłem coś tam,
Bądź wyprostowany, pewnie stawiaj kroki
wśród piasków pustyń grząskich bezkresów.
Dzisiejsze miast arterie pod nieba obłokiem
jutro będą ruiną bez państw i adresów.
Patrz uważnie, zapisz pejzaż pod oka powieką.
Niech się wpisze w niepamięć jasnym powidokiem.
Tu pulsowało
Pamiętam mały miejski ośrodek zdrowia
w fińskim domku. Przedmieścia
górniczej osady. Ty
w zapachu lizolu, pasty do podłóg, gorącej wody
na kolanach polerowałaś centymetr po centymetrze.
Gzie jest ten domek, podłoga, ten zapach?
Gdzie jesteś?
W sąsiedztwie były ogrody, prz
Kim jest ten, który idzie po mej drugiej stronie?
Ma równie szare oczy, takie same dłonie? Czy je składa
do modlitwy, czy jak ja do ciszy? Ma jakieś imię inne,
minione dzieciństwo? Co go spotkało, a co jeszcze przed nim?
Widzieliśmy oboje inny, czy może ten sam
w ciężkim bezruchu
Nasza miłość
nieskalana czysta
ognisty żywioł
spieczona słońcem połonina
bieszczadzkich bezkresów
Rzucasz pochodnię
na moje serce
Rozkwitam pod dotykiem
twoich dłoni
i kurczę się w embrionalny kształt
lichego szczęścia
W przeciwieństwie do harcerstwa,
w którym sprawności się zdobywa,
tutaj, stary druhu, jest inaczej.
Nie wiem jeszcze jaka to organizacja,
a przyjęli mnie już dość dawno.
Dali wspaniałe możliwości, choć
nie obiecywali niczego.
Wyruszyłem w podróż i, jak to w pociągu,
najpier
Pisać o pisarzu, to syzyfowe zadanie. Z reguły niewdzięczne, bo - stronnicze. Tym bardziej o nim. O człowieku, który przez długie okresy życia ma zakaz publikowania swoich utworów literackich i kompozycji muzycznych, nad którym ciąży klątwa wzmożonej cenzury.
Truizmem jest powiedzeni
z cyklu "Bez litości"
Otumaniony świt
pędzi na oślep
ku południowej tęsknocie
bezsenna noc odchodzi precz
za horyzont marzeń
Skalny cień odarty z pożądania
umiera bez tchu
Zdławiony ciszą poranka
jęczysz w konwulsjach
dzikiego orgazmu
w bełkocie pustych frazesów
pajęc
Jesteśmy w głębokiej dupie, taplamy się w kupie,
a wszystko co nas otacza się stacza do wspólnego sracza.
Zło wszelkiej maści, nienawiść, plugastwo, łgarstwo
i cała ta utopia, poroniona entropia, aborcja, anarchia,
wszystko to, co dookoła woła o pomstę do nieba, co żąda
igrzy
...bo tyle mam w sobie do niewysłowienia
i tyle mi sensów chlupocze nonsensem
jakbym to wiedząc nie sądził kim jestem
I tyle mam w sobie niewątpliwości
zażartych rozmów ze świtem do tyłu
że kiedy wklejam słowa w nieskuteczny krzyk
skrobiąc po piętach byt z ma
Wymyśl ze mną
wędrówkę słońca i księżyca
by ciepło i światło nadziei
ogrzało myśli
Idż do dziewięciu wzgórz
gdzie druidyczne rytuały
stanowią esencję
niesamowitej całości
a wielkie skaliste twarze
majaczą czerwonym
odcieniem
Pragnę tylko ukojenia
czarnej gałązki
poś
Oto jest droga prosta
co do prostych rzeczy wiedzie.
Do miast o prostych nazwach,
z murami prostymi. Za nimi
mieszkają bardzo prości ludzie.
I choć prosta, to idzie
jakoś wyboiście.
I choć prosta, to wy boicie się
z iście skomplikowanym
podejściem do życia.
Nie wszystkie cele
Znowu jest w stanie wskazującym na samotność.
Będzie rzygać z pragnienia. Zanim zaśnie,
przez żołądek, do serca i dalej
do samego środka człowieczeństwa
przejdzie tornado. Zawiruje
podłoga, sufit i ściany.
Oparcie znajdzie dopiero nad ranem.
W zapomnieniu. W niepamiętaniu.
O
Ślub odbył się przed tygodniem, lecz dopiero dzisiaj mieli okazję świętować. Przylecieli wczoraj, późnym popołudniem. Jak zapewniano ich w biurze podróży – z hotelu wychodzi się wprost do raju.
To była ich wymarzona noc poślubna. Pierwsza z dziesięciu tutaj. Jedna z wielu. Nie cho
Nigdy nie wygrałem na żadnej loterii,
nie poszczęściło się w grach różnych,
mniej lub bardziej losowych.
Oberwałem za to nie raz,
choć zazwyczaj z własnej,
niechcianej przyczyny.
Pozostały mi blizny na czole
po zuchwałym wznoszeniu
w zaludnione chmury.
Gdyby można zagrać o
W pokoju jest cicho, w niepokoju najciszej.
Stoi tutaj stół i jak wół samotność.
Jest fotel i półka, i szklanka, i wazon.
Przed światem jest okno, a pod niebem sufit.
Jest książka otwarta, za myślą jest papier -
czysty, biały jak pamięć, jak niepamięć
włożona tkwi w książ
i blednie dzień i szarzeje z zimna
a miało być zmartwychwstanie
albo chociaż przebudzenie
w miejscach większych
niż obietnice
tak nagle nie odchodź
mój śnie
zróbmy jeszcze kilka kroków
w tej pustce pośród
wspomnień bez twarzy –
jutro myśli znów
będą miały zapach
Nie ma zła ani dobra. Po prostu bywa różnie.
Tak przynajmniej mówią w filmach.
W różnych filmach.
W dobrych i w złych.
W tym paradoksie.
Różność poróżnia, różność zwycięża.
To, co różne na próżno szukać
pomiędzy różnymi.
Nawet, jeśli opowiedziane w różnych j
P o n i e d z i a ł e k
I M P U L S , by zobaczyć, co zmieniło się w mieście, zaskoczył go. Dawno już niczego nie pragnął i do niczego nie dążył; obrzydło mu rozumienie ludzi, którzy nie odpłacali mu tym samym, którzy nie odwzajemniali mu się bodaj minimalną próbą wniknięci
Najnowsze komentarze