Bunt…

…jest i był miarą postępu; jaki bunt, taki postęp. Lecz bunt uzasadniony zdrowym rozsądkiem. Inaczej mamy do czynienia z anarchią, chaosem, jazgotem, czymś nieustająco mętnym, jak wykład idioty uważanego za guru (piękno słów zależy od epoki; podobnie jak ona, przemija, traci poprzednie znaczenie, wycieka z potocznego użytku i chowa się w archiwum naszej pamięci.

Pociechą i złośliwą otuchą jest to, iż mamy do czynienia z procesem nieuchronnym i nie mającym końca, że i my, zbuntowane kopie naszych rodziców, też wkrótce wejdziemy w poradlony mrok i jak oni dziś, będziemy załamywać ręce nad upadkiem obyczajów. A ponieważ, jak rzekł Grochowiak, “bunt się ustatecznia”, nasi następcy, również reformatorzy słów, przepoczwarzą się w zagorzałych purystów języka, rozemocjonowanych obrońców swojej tradycji i również, jak ich przyszłe dzieci, będą dziwakami wyważającymi nudne drzwi do wykarczowanego lasu.

PS. Bunt jest niekiedy restaurowaniem śmietnika; odnowione poglądy mają czasem stary, lekko zmodernizowany zapaszek, ale, tak czy inaczej, dziura pozostanie “dziurą”; niezależnie od faktu, że moda jest na “wądół”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *